L.R. Baggs Acoustic Reference Amplifier – profesjonalne 2-kanałowe combo do gitary akustycznej.
Przedstawiamy test unikatowego dwukanałowego pieca do akustyków – L.R. Baggs Acoustic Reference Amplifier.
Jako, że człowiek z reguły najpierw patrzy, a później słucha, to najpierw sprawie się przyjrzymy. Sprzęt jest utrzymany w brązowych, stonowanych drewnopodobnych kolorach, jak to zwykle bywa we wzmacniaczach do akustycznych instrumentów. Ma dosyć nietypowy kształt, lekko zaokrąglony po bokach, co w bardzo konkretny sposób przekłada się na to, że musiałem chwilę pomyśleć, zanim udało mi się dopasować go do styropianowej ochronnej obudowy przy pakowaniu do kartonu 😉 Poza tym na pewno wyróżnia się na scenie. Panel wejść, mierników (bardzo stylowe VU – to, co tygrysy lubią najbardziej) i potencjometrów jest umieszczony od góry, z przodu zostawiając tylko głośnik i logo. Za wygląd i wykonanie piątka z plusem.
No właśnie, głośnik. Coś musi być niezwykłego w tym wzmacniaczu, skoro od momentu pojawienia się jest chwalony za taką innowacyjność i zgarnia sporo targowych nagród (między innymi nominacja do M.I.P.A. na Musikmesse). Tym czymś jest właśnie między innymi głośnik. Podstawowym problemem, z jakim mierzą się producenci pieców do akustyków jest sprawa liniowego przenoszenia całego pasma w taki sposób, żeby uniknąć zbytniego wybijania się góry i kartonowego/piaszczystego brzmienia całości. We wnętrzu tego cuda znajdziemy opatentowane rozwiązanie nazwane Balanced Mode Radiator, czyli po naszemu Głośnik Typu Zbalansowanego. O co chodzi? Przede wszystkim o kształt. Membrana nie ma typowego konturu, a wygląda jak kopuła, rozwiązanie to było wcześniej stosowane raczej w wysokotonowych głośnikach. Ma przez to zdecydowanie lepszą kierunkowość, potrafi tym samym zakresem pokryć znacznie większy kąt – wypróbowałem to w całkiem dużej sali i okazało się, że nawet dla wysokich tonów osoba odwrócona tyłem nie zawsze potrafiła wskazać precyzyjnie położenie wzmacniacza, co bez problemu udawało się przy elektrykach i akustycznym sprzęcie unplugged. Głośnik ma 8 cali i jest wyposażony w 2-calową cewkę, a według producenta szerokość rażenia to nawet 140 stopni dla 108dB SPL! Trzeba i należy z uznaniem pokiwać głową. Nie ma co.
Moc i możliwości – niemałe. Cyfrowy układ wzmacniający oferuje 200W, a combo jest zamkniętą konstrukcją z dwoma otworami bass reflex po bokach głośnika. W testowanym piecu mamy do dyspozycji dwa kanały, każdy wyposażony w czteropasmową korekcję, w której potencjometry górnej i dolnej średnicy (low mid / high mid) są w dodatku podwójne, można operować częstotliwością środka i poziomem wzmocnienia – jeszcze kilka pokręteł i mielibyśmy niezły korektor parametryczny! Każde z wejść posiada podwójne gniazdo na standardowego jacka 1/4″ oraz XLR, w dodatku wyposażone w zasilanie Phantom 48 V. Do tego zestawu należy dodać też wstawiony (bardzo sprawnie zresztą działający) filtr antysprzężeniowy notch, przełącznik fazy i przycisk mute. Dodatkowo szybkie spojrzenie na tyły i okazuje się, że to nie tylko wzmacniacz, ale także mocno wyposażona stacja robocza. Po kolei, zajmujące całą w sumie szerokość pieca, znajdują się gniazda i przełączniki: pre/post EQ+FX, pre out, di out, ground lift, lift in (to przydatne), słuchawkowe, dwie pętle efektów, po jednej na każdy kanał, aux in, paralell aux, tuner i footswitch…uff!
Trzeba przyznać, że to naprawdę pokaźny arsenał. Mało który sprzęt tej wielkości może się pochwalić taką ilością możliwości – w zasadzie na koncercie dzięki zasilaniu Phantom i reszcie przybytku combo to może z powodzeniem zastąpić mikser. Bierzemy tylko rack z efektami (ewentualnie), gitarę i właśnie L.R. Bagg, który wcale nie jest zresztą wyjątkowo ciężki i ma wygodny uchwyt. Za to wszystko dla L.R. Baggs Acoustic Reference Amplifier mocne, rock&roll sześć.
Co jednak oczywiście najlepsze, to brzmienie. Wiadomo, że każdy potrzebuje czegoś innego, jednak bardzo rozbudowany system pozwala na osiągnięcie w zasadzie wszystkich rodzajów barwy – możemy z gitary wybijającej basy zrobić nawet ukulele – byle w granicach normy dobrego smaku 😉 Na mnie ogromne wrażenie zrobiło przenoszenie wszystkich tonów, słychać naprawdę każdy alikwot, każdą harmoniczną, każdy oczywiście błąd i brzęk. Czyli to, co powinno słychać być. Trudno rozpisywać się o przejrzystości, zakolorowaniu – po prostu można stworzyć to, co w danej chwili się potrzebuje. To jest właśnie to, czego powinno oczekiwać się od wzmacniacza tego typu! Mając przeciętny instrument można ustawić brzmienie tak, że niedostatki są przykryte. A mając naprawdę klasowy instrument klasy mistrzowskiej Acoustic Reference Amplifier pozwala zabrzmień pełnią naturalnego wysublimowanego brzmienia.
Kończąc bardzo nierówną, przegraną zresztą z kretesem walkę o znalezienie jakiejś wady, można jedynie próbować przyczepić się do ceny (ponad 5000 PLN) – chociaż wcale nie jest to dużo jak na profesjonalny sprzęt. Konkurencja jest droższa 🙂 Słowem – rewelacja na całej linii! Jestem bardzo ciekaw, jakie miejsce znajdzie sobie na rynku Acoustic Reference Amplifier, ale jestem prawie pewien, że odpowiednio wysokie. Sprawdza się bowiem zarówno na scenie, jak i na próbach.
Krótkie, szybkie, zwięzłe podsumowanie:
Na plus:
- innowacyjny głośnik Balanced Mode Radiator, przez to szerszy kąt promieniowania i bardziej liniowa charakterystyka
- mnóstwo możliwości, wejść, wyjść, korekcji
- mierniki VU – ach:)
- doskonałe brzmienie
Na minus
- brak