Ibanez JEM77BR MR

Ibanez JEM77BR MR – 6-strunowa gitara elektryczna.

Mam nieprawdopodobną wręcz przyjemność zająć i bawić się najnowszą gitarą sygnowaną przez mojego mistrza – niejakiego Stefka Vai. Jest to japońska gitara JEM77BRMR o niewiarygodnym wyglądzie. Ma bowiem wygląd gitary wyciętej z lustra! Tak, to cacko lśni jak kryształowe lustro i uwierzcie mi, że można się w nim przeglądać jak w lustrze. Raz nawet goliłem się, korzystając z lśniącego korpusu 😉

Ale do rzeczy. Gitara jak gitara ma sześć strun, gryf, korpus, przystawki, gałki i lekki futerał z tworzywa sztucznego z wytłoczonym logiem IBANEZA. Myślę, że każda ocena jakiegokolwiek instrumentu jest absolutnie rzeczą indywidualną – i taka też jest moja ocena. Ale proszę mi wierzyć –przechodziła ona przez ręce „gibsonowców”, „fenderowców” i innych zatwardziałych tradycjonalistów. I tu zdziwienie! Każdy z moich znajomych stwierdził jednoznacznie, że jest to znakomity instrument pod każdym względem. I myślę, że taka ocena jest najlepszym świadectwem na to, że mamy kontakt z fantastycznym instrumentem…

 Gryf

Charakterystyczny z widocznym napisem JEM. Główka również bardzo rozpoznawalna nie dająca pomylić tego instrumentu z żadnym innym w czarnym kolorze, napisy srebrne. Klucze niklowane tak jak cały metalowy osprzęt, firmy GOTH. Nakładka palisandrowa z okrągłymi markerami.Nie jest to charakterystyczny element JEMa, bo jak pamiętamy te gitary mają na gryfie wzór drzewa życia, a raczej wijącej się przez całą nakładkę gałązki.

Progi średniej grubości W/6105 (znawcy i numerolodzy wiedzą o co chodzi) bardzo dokładnie nabite, a raczej perfekcyjnie wpasowane, przez co gryf prowadzi rękę sam. A gitara stroi rewelacyjnie! Aż chce się „ZWAIOWAĆ” i polecieć z szybkością mistrza. Od spodu gryf jest przykręcany czterema śrubami a jest sklejany z trzech elementów, pomiędzy którymi wklejona jest cienka jak liść warstwa jakiegoś, myślę twardego drewna może mahoniu (producent nie opisał jakie to drewno). Jest to element utwardzający całą konstrukcję. Na końcu od spodu przykręcona jest blokada strun, bo jak wiadomo JEM ma ruchomy mostek typu FLOYD ROSE. Gryf jest spasowany rewelacyjnie. Trzyma się go wspaniale. Nie należy do grubych, ale też nie jest cienki jak w moim żółtku, czyli starym modelu. W katalogu występuje pod tajemniczym określeniem 3pc JEM neck!

Korpus

Ta gitara ma w sobie coś niesamowitego. Jest inna niż poprzednie JEMY, ale nie gorsza i śmiem twierdzić, że to najlepszy instrument, jaki miałem w życiu w ręce i nie, dlatego, że jestem szczęśliwym jego posiadaczem,ale po prostu to prawda!!!

Wracając do korpusu ma zwyczajny wygląd JEMA z charakterystycznym wycięciem na rękę. Jeśli nie posiadamy na koncertach ,technicznego do sprzętu i gitar , bierzemy po prostu gitarę jak walizkę za rączkę .Bardzo wygodna sprawa. Korpus jest zbudowany z amerykanskiej lipy (American Basswood body) przez co gitara jest lekka. Jest cieńszy od poprzednich modeli aż o 5mm. I nie wpływa to na obniżenie jakości dźwięku. Od spodu pomalowany jest na czarno. Na zewnątrz mamy wspomniane już lustro. Całość zgrabnie połączona bendingiem z masy perłowej. Nie zabrakło oczywiście również charakterystycznej płytki ,która przykrywa korpus, do której przykręcone są przetworniki, gałki i przełącznik. Płytka również jest lustrzana. Przy mostku jak zwykle tygrysi pazur (zakończenie wycięcia pod tremolo. Patent należący tylko do JEMa).

Do korpusu, a raczej do wspomnianej już płytki, przykręcone są najpopularniejsze chyba na Świecie trzy przetworniki – DiMarzio. Dwa humbakery BREED przy mostki i gryfie i jeden singlowy pośrodku. Całość łączy pięciopozycyjny fenderowski przełącznik z dwoma potencjometrami jeden od barwy – ten na dole, drugi od głośności – ten przy przetworniku.

W poprzednich modelach królowały EVOLUTION, PAF PRO, a tutaj mamy pośrednie między EVOLUTION, a PAFAMI. Przez co uzyskujemy pośrednie barwy.

Barwa dźwięku

A teraz przyszła kolej na ocenę wartości wydobywanego dźwięku. Nie będę powtarzał znanej teorii, że dźwięk zależy w głównej mierze od grającego (i tu przykład Vai). Brzmi zawsze tak samo, na każdej gitarze i każdym piecyku. To wszystko leży w palcach i wydobywa się z mózgu. Oczywiście tej klasy gitara, a jest to MERCEDES wśród gitar, pomaga nam odtworzyć nasze myśli poprzez dotykanie strun. Gitara brzmi przepięknie. Kombinacje przełącznika, które dokładnie połączone są z przetwornikami jak w FENDERZE STRATOKASTERZE dają nam złudzenie, ze gramy na STRATOSIE. Ale nic z tego. To przecież IBANEZ. Nie wiem na czym to polega, ale IBANEZ ma taką elektronikę, która pozwala na wyciszenie przesteru. Gałką od VOLUME możemy w pozycji 2 uzyskać czyste klarowne brzmienie. To niesamowite. To tylko zwykła gałka od siły głosu , a robi takie czary. Na żadnej gitarze – a grywałem już na wielu, nie uzyskałem takiej czystości przy wyciszeniu jak właśnie na IBANEZIE i to przy normalnie ustawionym przesterze na wzmacniaczu! Aż chce się GILMUREM lub KNOPFLEREM albo KLAPTONEM pojechać. Zresztą zawsze dobry instrument wyzwala inspiracje muzyczne.

Pierwsza pozycja przełącznika to typowy odjazd rockowy z dużym mięsem i średnim basem – ustawiony na 10 daje ciepło brzmienia i dużą selekcję oraz łatwość sprzęgania i utrzymywania sustainu. Z każdym obniżaniem poziomu głośności gitara brzmi szlachetniej, aż do perłowego czystego żyletkowego brzmienia! Dotyczy to dokładnie każdej przystawki. Położenie drugie to połączenie humbackera przy mostku i singla ze środka. I tutaj charakterystyczna barwa Janka Borysewicza. Znawcy wiedzą o co chodzi. Środek to pełna średnica i duży drut czyli dość krótki, ale metaliczny dźwięk. Dobre do funky. Następne położenie to singiel i przetwornik przy gryfie. I tu też Janek Bo, tylko z większym basem. No i ostatnie położenie to humbacker przy gryfie. Ciepła hendrixowska barwa. Można pograć bluesa jak Stevie Ray Vaughan. Jest to przepiękna barwa do grania właśnie takich romantycznych długo ciągnących się solówek. Ale jak już wyżej wspomniałem to nie FENDER i takim też nigdy nie będzie bo to IBANEZ, który jest gitarą przeznaczoną do bardzo konkretnego rockowego, mocnego, a w szczególności – solowego grania.

Pozostała nam jeszcze ocena mostka. Jest to najwygodniejszy mostek na świecie tzw. niskoprofilowy. Wykonany jest bardzo dokładnie, dopracowany w każdym szczególe. Jest to unowocześniona wersja słynnego EDGE. Ten nazywa się EDGE PRO BRIDGE .Można wywijać nim każdą ewolucję bez strachu o strojenie! Nie ma mowy o żadnym rozstrajaniu się! Po dokładnym ustawieniu sprężyn nic nie ma prawa się stać. Piszę o regulacji sprężyn, bo ja gram w D i musiałem sprężyny bardziej naciągnąć, żeby trzymały strój. Jest to normalne zabieg przy takiej operacji. Po wyciągnięciu gitary z futerału pierwszego dnia gitara stroiła i można już było dokonywać poważnych nagrań bez żadnego stresu!

Podsumowanie.

Podsumowując jest to rewelacyjny instrument. Wszystko tu gra w najmniejszych szczegółach i nawet cena jest adekwatna do jakości i wagi tego cacka. No cóż za dobre rzeczy trzeba zapłacić dużo. Dużo bo około 10tyś zł. Ale wierzcie mi – WARTO!!! I nie ma co się już więcej rozdrabniać. Ocena jest tylko jedna – bardzo dobra!!!

A teraz zabieram się za przygotowywanie mojej najnowszej płyty właśnie na tej gitarze i mam nadzieję, że wydobędzie ze mnie trochę fajnej muzyki!